Jak wyjechać do Australii? Rozmowa z Marceliną, która mieszka w Sydney od roku
O Marcelinie chciałoby się napisać: „Rzuciła wszystko i wyjechała do Australii”. Zabrzmiałoby to jednak zbyt tanio i banalnie, bo 30-latka z okolic Oświęcimia zaplanowała swoją przeprowadzkę i najpierw wyjechała sama – zostawiając w Polsce męża. Minął rok, a Marcelina prowadzi w Sydney swoją firmę sprzątającą mając u boku ukochanego. Piękna historia, prawda? Jak się okazuje – może dotyczyć każdego z nas.
No to zacznijmy od początku… Było ci w Polsce źle?
Nie! Absolutnie. Powiedziałabym nawet, że nasza sytuacja finansowa była całkiem niezła – mąż miał dwa zajęcia, a ja pracowałam w firmie informatycznej. Wiadomo jednak, że jak się jest ambitnym, to chce się czegoś więcej. Życie w Australii było moim marzeniem.
Ale krążą słuchy, że wyjechać tam i zostać wcale nie jest prosto…
Faktycznie, znalezienie pracy w Australii aplikując z Polski jest praktycznie nieosiągalne. Mój mąż szukał w ten sposób zajęcia na kopalni. Ja też próbowałam, ale spełzło na niczym. Stwierdziłam więc, że jedyna opcja, to wyjechanie na wizie studenckiej, którą otrzymałam z pomocą agencji Australia Study. Poleciałam najpierw sama. Po dwóch dniach chciałam wracać do Polski, ale szybko się opamiętałam – stwierdziłam, że skoro podjęłam decyzję o wyjeździe, to muszę przy niej pozostać.
Jak sobie poradziłaś?
Przez pierwsze trzy miesiące mieszkałam u jednej pary, chwilę sprzątałam, ale po 3 tygodniach założyłam własną firmę sprzątającą, w której obecnie zatrudniam 10 dziewczyn.
A mąż?
Przyleciał chwilę po mnie – pomogłam znaleźć mu pracę będąc już na miejscu.
Jakie są plusy mieszkania w Australii?
Przede wszystkim pogoda! To ona dobrze nastraja i dodaje energii. Tego mi brakowało w Polsce. I oczywiście przyjaźni ludzie, pomocni, otwarci, uśmiechnięci. Może to zabrzmieć banalnie, ale ja naprawdę szybko poczułam się tutaj jak w domu. Mąż ma podobne odczucia.
A pieniądze?
Tak, zarobki są super – można spokojnie opłacić szkołę, rachunki, odłożyć i jeszcze zostanie na sporo przyjemności.
No dobra, ale na pewno są jakieś minusy…
Na początku ciężko się przestawić. Krajobraz dookoła ciebie jest całkiem inny niż w Polsce! Choćby ludzie – 80 procent to imigranci, więc jest bardzo różnorodnie. I oczywiście tęsknota za bliskimi, choć ta z pomocą Skype’a jest do przeżycia. Minusem na pewno jest też to, że w Australii raczej nie przywiązuje się wagi do zdobytego przeze mnie w Polsce wykształcenia (Marcelina jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego – przyp. red.) i doświadczenia. Inaczej jest w przypadku osób „technicznych” – dobrym przykładem jest mój mąż, który w Polsce pracował w branży budowlanej i w Australii bez problemu udało mu się znaleźć zajęcie w zawodzie.
Załóżmy, że za twoim przykładem chcę wyjechać do Australii – co powinnam zrobić na start, by spełnić swój cel?
W mojej opinii najprościej, najbezpieczniej i najefektywniej jest zgłosić się do agencji, która pomoże nam wyjechać do Australii na wizie studenckiej. Ja tak zrobiłam i dzięki temu jestem tu, gdzie jestem.
Dziękuję za rozmowę!