Jest idealnym przykładem na to, że warto zacisnąć zęby i poświęcić 2-3 lata na ciężką pracę i naukę, by poczuć nie tylko satysfakcję, ale przede wszystkim, by znaleźć się w bardziej dostatniej rzeczywistości. Ania Kopczyńska, 28-latka pochodząca z Wrocławia, ma dziś w Sydney dobrą pracę i wykształcenie. Nam opowiada o szczegółach swojego sukcesu i zachęca, by go… podzielić. Gotowi?
Australia Study: Jak znalazłaś się w Australii?
Ania Kopczyńska: Zupełnie przypadkiem – przyjechałam do znajomej na wakacje, a po miesiącu załatwiałam już wizę studencką, ponieważ tak mi się spodobało. Nie miałam żadnych zobowiązań w Polsce, a to zdecydowanie ułatwiło mi decyzję.
AS: Jakie były Twoje początki w Australii? Gdzie zamieszkałaś i czym się zajęłaś?
AK: Podjęłam kurs diploma in tourism w college’u. Doszłam do wniosku, że taka tematyka może mnie zaciekawić, bo lubię podróżować, ale nie ukrywam, że główną motywacją była niska cena. Po przejściu na wizę studencką trzeba było znaleźć jakąś pracę. Nie miałam żadnego doświadczenia z Polski, więc uznałam, że w praca w restauracji powinna być w miarę prosta na początek.
AS: Skończyłaś studia z księgowości – jak doszło do podjęcia decyzji o zmianie branży?
AK: Po kilkuletniej pracy w gastronomii zaczęłam się poważnie zastanawiać nad swoim życiem zawodowym. Pytałam siebie, czy naprawdę zamierzam biegać z talerzem do końca życia. Oczywiście nie chcę nikogo urazić – wiele osób odnajduje pasję w takiej pracy i zdobywa w niej wysokie kwalifikacje. Ja od początku wiedziałam, że to nie będzie mój docelowy zawód. To nie do końca dla mnie. Poza tym atmosfera w ówczesnej pracy zaczynała być gęsta. Stanęłam przed dylematem – pomyślałam, że albo zrobię coś, co zapewni mi jakąś przyszłość, albo dalej będę prześlizgiwać się po jakichś kursach, które nigdy nie zapewnią mi pracy, która przyniesie mi satysfakcję. W efekcie zapisałam się na studia – licencjat z księgowości.
AS: Ale żeby studiować trzeba się z czegoś utrzymać…
AK: Ceny za Bachelor (odpowiednik licencjatu) czy Master (Magister) są bardzo wysokie. Musiałam ciężko pracować, by utrzymać siebie i opłacić studia. Dodam również, że kursy zawodowe (TAFE) też do tanich nie zależą, ale np. elektryk czy mechanik z australijskimi uprawnieniami może liczyć na zarobki nieporównywalne z polskimi.
AS: Jak przebiegały studia? Co sprawiało Ci największą trudność?
AK: Dobrze. Na początku jednak musiałam z powodów wizowych opuścić Australię na miesiąc. Nauczyciele wiedzieli o tym i byli bardzo pomocni. Sama musiałam przerobić część materiału, a zadania domowe odrabiałam zdalnie. Nie było z tym większego problemu, bo tutaj dużo materiałów jest dostępnych przez platformy internetowe. Nie miałam raczej chwil zwątpienia. Jestem dość zmotywowaną osobą. Fakt, że znalazłam pracę w zawodzie w trakcie studiów był dla mnie dodatkowym motywatorem do ich ukończenia.
AS: Studenci w Polsce zdają sobie już sprawę, że wykształcenie wyższe nie zapewni im pracy. Jak to wygląda w Australii?
AK: Trochę inaczej, studia wyższe są często przepustką do dobrej posady. Trzeba jednak pamiętać, że wiele osób zapisuje się najpierw na licencjat, a pod koniec nauki znajduje pracę i studia podyplomowe lub magisterskie robi już zaocznie mając pracę w zawodzie. Tak było w moim przypadku.
AS: Znasz wiele osób (z Polski), które zrobiło podobnie do ciebie?
AK: Tak, kilka. Ale wiekszosc osób zapisuje się do college’u dla wizy i robi certyfikat z biznesu czy turystyki i zarabia te 25$ na godzinę (a w budowlance nawet więcej) i tak czas mija. A potem wiza się kończy i pojawia się problem, bo byle jaki certyfikat nie pomoże w uzyskaniu stałego pobytu. $25 to może i dużo dla kogoś kto dopiero co przyjechał z Polski, ale jak na warunki australijskie to nie jest wysoka stawka. Wszystko przez polska mentalność i sposób myślenia, z którym się nie do końca zgadzam.
AS: Jak udało ci się znaleźć pracę w zawodzie?
AK: Nastąpiło to już po półtora roku nauki, więc bardzo szybko. Zaczęłam od stażu jeden dzień w tygodniu, aby lepiej zapoznać się ze środowiskiem pracy i miec co wpisać do CV poza restauracją. Po paru miesiącach zaoferowano mi pracę w wymiarze 2-3 dni w tygodniu. Po zakończeniu szkoły przeszłam na stałe zatrudnienie.
AS: Gdzie teraz pracujesz i jak oceniasz swoją pracę?
AK: Pracuję w Business Tax & Money House – to Biuro Rachunkowe na Bondi Junction. Zajmujemy się księgowością dla firm i specjalizujemy się w podatkach. Lubię swoją pracę, mam zgrany zespół i dużo kontaktu z klientami.
AS: Jakie są Twoje plany zawodowe?
AK: Jak już wcześniej wspomniałam, mając już pracę w zawodzie, zaczęłam się zastanawiać nad specjalizacją i okazało się, że słusznie nie poszłam na studia magisterskie z księgowości, ponieważ nie wpłynęłoby to na moje obecne stanowisko. Zdecydowałam się więc na prawo podatkowe. 2 miesiące temu ukończyłam Graduate Diploma in Applied Tax Law. Jestem w trakcie wyrabiania własnej licencji agenta podatkowego. Myślę nad dalszą edukacją – w planie mam zrobić uprawnienie Chartered Tax Adviser, ale po 5 latach studiowania non-stop robię przerwę do maja.
AS: Za co uwielbiasz Australię?
AK: Australia jest krajem możliwości oraz pogoda jest dużo lepsza niz w Polsce.
AS: A co jest minusem życia w Australii?
AK: Są dwa minusy – odległość do Polski i ceny nieruchomości w Sydney.
AS: Załóżmy, że moim marzeniem jest wyjechać do Australii. Jaką najważniejszą poradę udzieliłabyś mi na początek?
AK: Wyjazd do Australii jest świetną życiową lekcją, ale właśnie dlatego trzeba nauczyć się podchodzić do pewnych spraw z dystansem, nie załamywać się drobnymi niepowodzeniami i uzbroić się w cierpliwość.